niedziela, 18 grudnia 2011

Niespokojna niedziela

W skrócie - w piątek jeździłam po mieście z tatą (usiadł z tyłu, żeby mi nie zasłaniać ;) ) i było super!! Naprawdę fajna sprawa, nawet niezłe korki zaliczyłam...

Na weekend zawitała do nas Ula. I całe szczęście. Była mi dziś bardzo pomocna.
Mama nam coś zaniemogła. W pewnym momencie ot tak, z rana poczuła się dziwnie słabo, ciśnienie jej podskoczyło, zaczęła niewyraźnie mówić. Usta w lewym kąciku nie ruszają się, jakby opadły. Nie wiem, czy to jakieś porażenie mięśni twarzy... Zaserwowałyśmy jej leki i położyłyśmy, żeby odpoczywała. Okropnie się czułam, bo musiałam jechać do szkoły - na 9-tą miałam egzamin z Rachunkowości. Ula mnie zawiozła i później po mnie przyjechała. Inne zajęcia już sobie darowałam. Martwimy się wszyscy. Niby jest teraz lepiej, ale niezupełnie. Jutro tata wezwie lekarza do domu. Wierzę, że będzie dobrze. Musi być. Będzie :D

Ogólnie smutny weekend... Wczoraj zmarła Cesaria Evora, dziś Vaclav Havel...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny. Jeśli zostawiasz komentarz - proszę, podpisz się. Chyba że lubisz być anonimowy :D