Dzisiaj przywożą telewizor (dzięki Siostra!! i dzięki Rodzice!!), więc będzie kolejna wymiana. Co jeszcze? Nawaliła też myszka, więc zamówiłam dwie bezprzewodowe, bo przy okazji przy kompie Czarka wymienię - Ula wciąż na nią narzekała...
A jeśli przy myszce jesteśmy... Siedzę z Ulą w jej samochodzie i słyszę - Chyba muszę uprać swoją myszkę, bo się z lekka zakurzyła.
Tylko mi jej nie pokazuj! zdążyłam zawołać nim dostałam ataku śmiechu :)
A oto sprawczyni zatroskania Uli :D
W zeszłym miesiącu przyjechała na działkę Ania. Przywiozła całą furę żarcia :D
Mama Wiesia zrobiła trzy rodzaje pierogów - z mięsem, z kapustą i grzybami i mieszane, jakich nigdy wcześniej nie jadłam z mięsem, kapustą i grzybami. No i była też słynna kapusta z grochem, która ku mojemu szczeremu zdziwieniu okazała się kapustą z białą fasolą :D Były też jabłka i wiśnie z własnego ogrodu... Pułk wojska by się tym najadł i jeszcze by zostało :D Nafutrowaliśmy się po uszy, wielkie dzięki!!
Czas spędzony z Anią jest dla mnie bardzo ważny. Cieszę się, że mogła wyciszyć się, poleniuchować, odpocząć od wszystkich problemów, które jak to zwykle one spadają całą chmarą. Przegadane wieczory, bardzo osobiste rozmowy - tak właśnie rodzi się przyjaźń. Choć w naszym przypadku ona się tylko umocniła :D Szkoda, że dzielą nas kilometry, ale takie spotkania musimy powtarzać. Działka działa kojąco, nigdzie nie trzeba się spieszyć, można zwyczajnie żyć, śmiać się i pić wino :D Oby tylko nie w nadmiarze, bo później co poniektórym włącza się szwendacz, po którym dziwne zadrapania na ciele się znajduje :D
Viki też była przeszczęśliwa. W końcu ktoś się z nią chciał bawić! Anię można było popodgryzać, poprzytulać się do niej, pogrzać nerki - za co odwzajemniała się drapaniem po brzuszku i rzucaniem patyków i szyszek ;)
Aż jej oczy wyszły z orbit :D Tak się dobrze bawiła...
Vicia w sensie :)
W środę kończy mi się teoria na kursie Kadry i płace. A co za tym idzie czeka mnie egzamin... Już nawet śnią mi się wynagrodzenia, chorobowe i urlopy... Nie wiem jak ja tyle materiału ogarnę do pojutrza, no ale muszę, nie mam innego wyjścia. Musi być dobrze i będzie dobrze! ;)
Dzisiaj jest coroczna msza na cmentarzu wilanowskim. Teściowa dołączyła do niej Czarka i całą ich rodzinę. Pojadę na 19-tą. Ale sama. Już nie będę rodziców na to ciągała, bo takie stanie ponad godzinę to nie dla nich. Sama też właściwie nie mam ochoty...
Za to specjalnie dla Czarka jedziemy 1 września na Mazury. Ja, Ula, Wojciech i Krzysiek. W końcu spełnię obietnicę. Cieszę się na tę chwilę, to jedyne co jeszcze mogę dla Niego zrobić.
P. Coelho
Tęsknię Misiek... cholernie tęsknię...