niedziela, 8 kwietnia 2012

In my heart your still alive...

Tak się dziwnie złożyło. Gadałam dziś na fejsie z Dżidżim. W pewnym momencie spytał, czy może miałabym ochotę, żebyśmy odwiedzili Czarka, zapalili Mu świeczkę. Przeprosił, że pyta tak wprost :) A to było takie miłe. Takie zwyczajne i naturalne. Cieszę się, że o to spytał, choć pewnie nie było mu łatwo. Umówiliśmy się na zdzwonienie po świętach. Mam nadzieję, że spotkanie się nie rozmyje. Potrzebuję tego. Kontaktu z ludźmi. Żartów o Czarku. Wspominania dawnych chwil. I nawet takiego wypadu do Wilanowa. Ja tam nie bywam często. Właściwie tylko wtedy, gdy mnie coś tam ciągnie. Więc naprawdę cieszę się, że Marcin rzucił taką propozycję.

Później oglądałam - ot tak, żeby łatwiej było zasnąć - Nie kłam kochanie. No i dupa. Wcale nie mogę zasnąć. Film przypomniał mi piosenkę
Blue Cafe - My road
No i popłynęłam... Chlip, chlip...



Now I feel I'm on my road
Now I feel I can change the world
You're never die
And you're all my life
I say you're never die
In my heart you're still alive

Now I know I'm not alone
Now I know I can touch my soul
I dream of place where I could stay
I say I dream of place
Where I'll meet you once again

One day we'll die
Your love will stay
As long as mine
You were all my life
It was fine to love you
You'll be on my mind
Forever

Many times I looked in the sky
Many times I looked in your eyes
Cry baby cry
Cause time's passing by
I promise now
I will never let you down

One day we'll die
Your love will stay
As long as mine
You were all my life
It was fine to love you
You'll be on my mind
It was fine to love you
Searchin' another real me
Say you need me one last time

One day we'll die
Your love will stay
As long as mine
You were all my life
It was fine to love you
You'll be on my mind
Forever

Now I feel I am on my road
Now I feel I can change the world
You're never die
And you're all my life
I say you're never die
In my heart your still alive...

sobota, 7 kwietnia 2012

Wielkanoc

Niby mało mamy do roboty, a i tak ledwo nadążamy ;)
Śledzie wyszły Uli perfekcyjnie, sałatka też, galaretka z kurczaka zastyga w lodówce. Jeszcze święconka, sernik i kompot i będzie z górki :)


Misiek, Ty jak zwykle jesteś przy mnie, więc i przy stole Cię nie zabraknie. Wybierzemy się jutro na spacer na Browarną. Pamiętasz naszą ławeczkę? Szkoda, że nie stawiają już w lecie knajpki z grillem i TV, chodziliśmy tam dopingować Kubicę :D Fajne wspomnienia. Dobrze, że je mam.


Kochani!
Życzę nam wszystkim spokoju, chwili oddechu od codziennego zabiegania. Spędźmy miło czas wśród bliskich, cieszmy się ich obecnością, żartujmy, bawmy się, po prostu bądźmy szczęśliwi.

środa, 4 kwietnia 2012

Wieczorny browar

Jak ja mogłam zapomnieć o śledziach? Jeszcze będą oczywiście śledzie w korzeniach, które przygotuje Ula ;) Mniaaam :)

A wracając do tematu postu... Tdd jak zwykle nie zawiódł :) Dostałam paczuszkę świąteczną, to już tradycja :) Poszliśmy do pubu na piwko. Trafiliśmy akurat na takie bardziej rodzinne jajeczko, zostaliśmy poczęstowani a jakże :) Jeszcze zapraszali na prawdziwą zagrychę ale już podziękowaliśmy, bo czasu nam zbrakło. Ale fajnie było trochę posiedzieć, pogadać o znajomych, ale i o problemach też.... Każdemu z nas coś doskwiera...

Zmykam spać, od rana walczę z lekarzami, więc muszę mieć siły ;)

W domciu

Niby jest już wszystko ok, bo rodzice wrócili do domu. Piszę niby, bo ja nadal jestem kompletnie zakręcona. Cały czas mam masę spraw do załatwienia. A jeszcze sypialnia nadal czeka, żebym się nią zajęła.
Mamę przywiozłyśmy z Ulą w poniedziałek. Tatę za to we wtorek. Z tego wszystkiego zupełnie zapomniałam, że zapisana byłam do dentystki na poniedziałek. Właśnie to do mnie dotarło ;) Nic to. Najważniejsze, że porozmawiałyśmy z panią doktor, wiemy jak mama ma na siebie uważać, jakie badania robić, no i że koniecznie musi być pod kontrolą kardiologa. Muszę dowiedzieć się o takowego, ale w naszej przychodni to wolę nawet nie pytać. Musimy jak najszybciej stamtąd zwiewać, jeśli nam życie miłe. W każdym razie jutro od rana mam ambitny plan zapisać rodziców do lekarza pierwszego kontaktu, ale tak że sama do niego pójdę po skierowania. Na wypisach ze szpitali sporo się zaleceń uzbierało, więc muszę to jak najszybciej załatwić, bo potem na różne wizyty i tak się czeka po kilka miesięcy.

Święta się zbliżają a ja wcale tego nie czuję. Nie ma zupełnie nastroju do świętowania. Jedyne co zrobiłyśmy z Ulą jak zwykle przed świętami, to umyłyśmy okna i posprzątałyśmy mieszkanie. Żadnych wypieków nie planujemy. Tata na diecie, a i reszcie się to przyda ;) Sałatka jarzynowa, galaretka z kurczaka i sernik. Tak zapowiada się nasza uczta wielkanocna :)

Czarek ładnie się spisał. Nikt mi nie wmówi, że On nie załatwił mamie operacji a tacie szpitala. Wiem, że wydaje się to śmieszne, ale ja i tak w to wierzę. No bo czemu by nie? Skoro łatwiej mi z takim przekonaniem żyć, to niech tak będzie :) Dzięki Misiek! :*