środa, 4 kwietnia 2012

W domciu

Niby jest już wszystko ok, bo rodzice wrócili do domu. Piszę niby, bo ja nadal jestem kompletnie zakręcona. Cały czas mam masę spraw do załatwienia. A jeszcze sypialnia nadal czeka, żebym się nią zajęła.
Mamę przywiozłyśmy z Ulą w poniedziałek. Tatę za to we wtorek. Z tego wszystkiego zupełnie zapomniałam, że zapisana byłam do dentystki na poniedziałek. Właśnie to do mnie dotarło ;) Nic to. Najważniejsze, że porozmawiałyśmy z panią doktor, wiemy jak mama ma na siebie uważać, jakie badania robić, no i że koniecznie musi być pod kontrolą kardiologa. Muszę dowiedzieć się o takowego, ale w naszej przychodni to wolę nawet nie pytać. Musimy jak najszybciej stamtąd zwiewać, jeśli nam życie miłe. W każdym razie jutro od rana mam ambitny plan zapisać rodziców do lekarza pierwszego kontaktu, ale tak że sama do niego pójdę po skierowania. Na wypisach ze szpitali sporo się zaleceń uzbierało, więc muszę to jak najszybciej załatwić, bo potem na różne wizyty i tak się czeka po kilka miesięcy.

Święta się zbliżają a ja wcale tego nie czuję. Nie ma zupełnie nastroju do świętowania. Jedyne co zrobiłyśmy z Ulą jak zwykle przed świętami, to umyłyśmy okna i posprzątałyśmy mieszkanie. Żadnych wypieków nie planujemy. Tata na diecie, a i reszcie się to przyda ;) Sałatka jarzynowa, galaretka z kurczaka i sernik. Tak zapowiada się nasza uczta wielkanocna :)

Czarek ładnie się spisał. Nikt mi nie wmówi, że On nie załatwił mamie operacji a tacie szpitala. Wiem, że wydaje się to śmieszne, ale ja i tak w to wierzę. No bo czemu by nie? Skoro łatwiej mi z takim przekonaniem żyć, to niech tak będzie :) Dzięki Misiek! :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny. Jeśli zostawiasz komentarz - proszę, podpisz się. Chyba że lubisz być anonimowy :D