Wracam sobie dziś z jazdy, wysiadłam przy moście, do domu miałam jakieś 700-800m.
Idę sobie, widzę z daleka mój dom. Spojrzałam raz. Zatrzymałam się, spojrzałam ponownie.
Na balkonie u rodziców widzę ciemną plamę.
Wyraźnie coś siedzi. Rusza pyskiem na boki, uszy nastawione.
Myślę - ok. Viki wyszła z mamą na balkon. Tylko gdzie mama? Za Viką widzę, że drzwi są zamknięte...
Nie wierzyłam własnym oczom.
Wyjęłam komórkę, dzwonię.
- Cześć Mamo, nie brakuje Ci Viki?
- Nie, dlaczego?
- A gdzie ona teraz jest?
- Leży pod drzwiami.
....
- Oooo... nie ma jej.
- Nie ma? A ja ją teraz widzę, wiesz?
- Gdzie?!?!?!?!?!!!!!
- Siedzi na balkonie!!
No i widzę, drzwi się otwierają, Viki momentalnie wstaje i wbiega do pokoju.
A ja przez komórkę słyszę radość, piski, mamy przeprosiny :D
Okazało się, że mama wcześniej wyszła na balkon sprawdzić czy jest ciepło i szybko wróciła do mieszkania. Jak widać zbyt szybko :D
Vicia spędziła na balkonie bite 1,5 godziny :D :D
Ale ona lubi "świeże" powietrze buhahahahaha
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny. Jeśli zostawiasz komentarz - proszę, podpisz się. Chyba że lubisz być anonimowy :D