czwartek, 14 lipca 2011

Kolejne pożegnanie

Wróciłam właśnie z pogrzebu. Zmarł bliski znajomy, sąsiad. Był już w podeszłym wieku, ciężko chorował, ale... sam fakt śmierci jest przygnębiający. Powracają wspomnienia, odżywają wręcz. Cztery lata temu byłam z Czarkiem na pogrzebie córki pana Leszka. Magda miała zaledwie 53 lata. Pamiętam jak mówiliśmy, że taka młoda, że za szybko odeszła, że to niesprawiedliwe. Ale śmierć - chciałam napisać, że nie wybiera, ale chyba właśnie to robi. No bo chyba musi na jakiejś podstawie odbierać nam naszych przyjaciół, mężów, matki, dzieci... Chcemy myśleć, że w tym jest jakiś sens, jakaś logika, że ta śmierć nie jest na marne, że oprócz smutku, tragedii niesie ze sobą jeszcze jakiś pozytywny bagaż doświadczeń.
No i teraz... pani Roma, zamiast przyjmować ode mnie kondolencje głaskała mnie i mówiła - Nie płacz lalka, nie płacz. Masz teraz swoje kłopoty. Przepraszam, że nie byłam na pogrzebie Czarka, ale Leszek wtedy już tak bardzo chorował.
Przecież ja to wszystko wiem, pamiętam, że wybierała się, tylko w ostatniej chwili zrezygnowała, bo mąż miał gwałtowny nawrót choroby. Dostałam wtedy od nich wiązankę pięknych żółtoczerwonych tulipanów.

Smutno mi. I tak tęskno...

Wczoraj do Ciebie nie należy. Jutro niepewne... Tylko dziś jest twoje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny. Jeśli zostawiasz komentarz - proszę, podpisz się. Chyba że lubisz być anonimowy :D