poniedziałek, 28 marca 2011

Samotność - to taka straszna trwoga

Byliśmy z Czakiem nierozłączni. Wszędzie razem, zawsze jako para. Wystarczyło, że jedno z nas o czymś pomyślało, a drugie zaraz kończyło tę myśl na głos… Śmieliśmy się, że rozumiemy się bez słów. Ale tak było naprawdę, wystarczyło spojrzenie, gest, jakiś ruch i już odgadywaliśmy wzajemne pragnienia.

Kiedyś myślałam, że istniejemy wyłącznie jako my. Czarek cierpliwie uczył mnie, że jesteśmy ja i ty. Każde z nas ma własną osobowość, pasję, każde potrzebuje chwili intymności, miejsca tylko dla siebie, czasu na rozmowę z kimś innym. Kiedy to zrozumiałam, poczułam że umiem się cieszyć nową formą nas. Może dlatego właśnie od razu zaakceptowałam śmierć Czarka. Czuję, jakby to była taka dobra samotność, która zmusza mnie do działania, do zajęcia się swoim życiem. Mogłabym powiedzieć, że wraz z Czarkiem umarła cząstka mnie, ale nie chcę tak myśleć, wolę powiedzieć...

Czarku, wiem że umierając nie chciałeś odebrać mi życia. Sprawiłeś jednak, że teraz sama muszę nim kierować.

1 komentarz:

  1. W naszej pamięci pozostaliście takimi, jakich Was poznaliśmy. ceeem pisany przez trzy e, i życzliwa światu Agni.
    - Przyjaciele ze Szkiców -

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny. Jeśli zostawiasz komentarz - proszę, podpisz się. Chyba że lubisz być anonimowy :D