piątek, 15 kwietnia 2011

Oczekiwanie

Tak, Ula dobrze dziś powiedziała. Potrzeba nam jakiegoś kopa, jakiegoś pozytywnego wydarzenia, które nas podniesie. Wszyscy jesteśmy skaputniali, pozbawieni życia. Emocje opadły i energia kompletnie z nas wyparowała. Powoli się wszystko układa, ale to jednak nie TO. Jedna dobra wieść, druga dobra wieść a jakoś nic nie cieszy...

Ostatnio znów gorzej sypiam, mimo tabletek. Pewnie dlatego że nadchodzi TEN dzień. Niby taki sam jak inne, jeden z wielu bez Czarka. A jednak szczególny przez datę. Anet ma rację - najgorzej jest dzień przed... Przypominam sobie, że też tak czułam miesiąc temu (boszzz... wydaje się to całe wieki temu...). Podniecenie, rozgorączkowanie, zniecierpliwienie - żeby w końcu ten dzień przyszedł i jak najszybciej minął. Dave i agness zabierają mnie jutro do siebie, ale już sama nie wiem czy to dobrze. Boję się, że nie dam rady, że będę tylko ryczeć tak, jak teraz. W domu przynajmniej mogę zwinąć się w kłębek i przytulić do Viki. A wśród ludzi? Nie dość, że ja będę się męczyć, to jeszcze im zmarnuję wieczór.

Boję się, wcale nie jestem dzielna. Tak bym chciała obudzić się i stwierdzić, że to był tylko przerażający sen...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny. Jeśli zostawiasz komentarz - proszę, podpisz się. Chyba że lubisz być anonimowy :D