czwartek, 28 czerwca 2012

Komputerowo

Tiaa... ledwo napisałam, że dobre rzeczy muszą dziać się hurtem... to najpierw padł mi laptop, potem komputer Czarka a na koniec drukarki przy moim kompie zastrajkowały...

Laptop przez dobrych kilka miesięcy nie używany - nie chciał się uruchomić. Mielił, mielił i ciągle zaczynał od początku. Ale już dziś mam go odebrać, więc wiem, że jest na chodzie.

Komp Czarka używany jest jako telewizor :) No i trochę do Internetu. Pewnego dnia ot tak sobie przestał działać. Wywalił mądry komunikat i tyle. Dałam mu odpocząć przez weekend. Nie powiem, nawet pomogło. Coś sobie sam ponaprawiał i odpalił. Ale pracował może z pół godziny i koniec. Dzisiaj zawożę go do fachowca, może coś poradzi. Zastanawiam się, czy fakt że komp stoi na podłodze, która dość mocno drga, gdy przejeżdżają autobusy - może mieć tu jakieś znaczenie...

A wczoraj chciałam wydrukować swoje CV i... cisza. Wszystko ładnie, komp widzi obie drukarki, dokumenty czekają na drukowanie i nic. Ile ja się namęczyłam, nadenerwowałam. W końcu stwierdziłam, że pozostaje mi tylko wyciągnąć wtyczkę USB z kompa (z drukarek wyciągałam i nie pomagało). Ale żeby to zrobić trzeba zanurkować pod biurko. Miałam pewne obawy, czy wydostanę się o własnych siłach ;) Ale się udało. I o dziwo drukarki śmigają aż miło :D
Oby też tak dobrze się skończyło z kompem Czarka.

Mama się żali, że coraz mniej mnie w domu widzi. No, ale nic dziwnego, skoro na szkolenie jeżdżę. Najpierw były spotkania z trenerką ds. doradztwa zawodowego. Bardzo fajna kobieta, przedwczoraj byłam u niej na rozmowie indywidualnej. Znowu masę testów miałam do zrobienia. Niby wszystko się potwierdzało, ale... nie powiem, żeby mi było łatwo na niektóre pytania odpowiadać. W tej chwili sporo odpowiedzi jest zupełnie innych niż jeszcze 2 lata temu. Śmierć Czarka sprawiła, że musiałam przewartościować wiele spraw, spojrzeć na nie od innej strony. Choćby najbanalniejsze pytanie - czy na krótki wypad za miasto wolę wybrać się z bliską osobą, czy w większym gronie... albo czy nie miałabym nic przeciwko temu, żeby dłużej zostawać w pracy, jeśli trzeba byłoby skończyć jakiś projekt, a terminy by goniły... Wszystko się pozmieniało. Zawsze wiedziałam, że mimo swojej nieśmiałości i małomówności wiele spraw potrafię załatwić. Ale dopiero ostatni rok sprawił, że naprawdę uwierzyłam w siebie. Mogłam działać, wykazać się, bo musiałam... Ale dzięki temu łatwiej mi żyć, łatwiej stawiać przed sobą kolejne cele. Czeka mnie sporo egzaminów i to trudnych. Muszę naprawdę wziąć się za naukę, żeby niczego nie zaprzepaścić. W końcu w jakimś celu się uczę ;)

Z drugą trenerką mamy kadry i płace. Wygooglałam ją w necie Inspirator rozwoju osobistego, trener biznesu, dyplomowany praktyk i mistrz NLP, coach, mistrz Reiki, terapeuta, regreser, numerolog, instruktor nordic walking, trener rozwoju osobistego metodą Tippinga, tłumacz i przewodnik po światach niefizycznych :D Fajnie brzmi... Do tego ma rozległą wiedzę i doświadczenie z zakresu zarządzania zasobami ludzkimi, organizacji pracy, zarządzania finansami...
W świetny sposób przekazuje wiadomości. Znaczy, w sumie, to się okaże na egzaminach :D Ale jestem zadowolona z tych zajęć. No i wiążą się one z rachunkowością, więc jest dobrze :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny. Jeśli zostawiasz komentarz - proszę, podpisz się. Chyba że lubisz być anonimowy :D