poniedziałek, 9 maja 2011

Z ostatnich wojaży...

Strasznie zaniedbałam wpisy... ale tyle się działo...

Po pierwsze Święta - śniadanie u Uli, byli też nasi rodzice i rodzice Czarka. Bałam się trochę tego spotkania. Nie wiedziałam, czy dam radę, czy obie z teściową damy radę. Ale udało się. Miałyśmy nawet chwilę na osobności, żeby trochę porozmawiać. Jej trudno o Czarku w domu rozmawiać, bo teść bardzo przejmuje się, gdy ona płacze, gdy wspomina Czarka. A takie duszenie w sobie emocji to też nic dobrego ze sobą nie niesie.

Później był wyjazd do Tricity :D Kuzyni oczywiście nie zawiedli :D :D
Msza za spokój duszy Czarka - w przepięknym Sanktuarium Matki Boskiej Brzemiennej w Gdańsku Matemblewie - była bardzo wzruszająca. Nie chadzam właściwie do kościoła, ale ten "wypad" mi się przydał. Były łzy, przytulanie, zapewnianie że wszyscy są ze mną i jeśli będzie trzeba to zawsze pomogą. Takie zwykłe, proste gesty też czasem są potrzebne. Dają oparcie, jakiś wewnętrzny spokój. Moja Rodzinka to Skarb :D

Ale nie tylko Rodzinka... Przyjaciół też mam wspaniałych.
Wyjazd na Kaszuby... Odwiedziłam z Donem DSa, spotkaliśmy się z Axidem (którego dwa słowa - Ładnie wyglądasz - nastroiły mnie lepiej niż zapowiadane atrakcje weekendowe :D). Jak zwykle wszyscy o mnie dbają, pozwalają wygadać się, wypłakać, pytają jak się czuję... ale jednocześnie nie jest to nachalne, czy niewłaściwe zachowanie. Jakoś mało jest osób, które nie umieją ze mną rozmawiać, które odwracają się, zapominają o moim istnieniu. Ale jednak kilka takich perełek jest... Samo życie.

Wyjazd do DSa, w miejsce gdzie spędziłam z Czarkiem kiedyś kilka dni - przyniósł oczywiście wspomnienia... Takie chwile są najgorsze, bo czuję wtedy ogromną tęsknotę. Ale jednocześnie cieszę się, że mam te wspomnienia, bo mogę nimi żyć...

Kaszuby przecudne... kolory jezior, lasów niesamowite... Aż żałuję, że tak mało w te rejony zaglądałam wcześniej. Może sam domek zbyt blisko drogi położony, ale co tam... urokliwość tego zakątka wynagradzała małe niedoskonałości :D Krajobraz jak z bajki, czyste powietrze, świergot ptaków i na dokładkę piękna, słoneczna pogoda... Szkoda, że to był tylko weekendowy wypad.

No i najważniejsze na koniec. Dostałam od kiki cudowny prezent. Poprosiła mnie wcześniej o zdjęcia moje i Czarka - nie miałam co prawda za dużo czasu, żeby jakieś ciekawsze wybrać, ale coś tam się znalazło... No i kika ułożyła z nich coś w rodzaju książeczki - albumu i dała do wydrukowania do fotografa. Muszę się przyznać... że to jest coś niesamowitego. Fajny pomysł i wykonanie to jedno, ale jaka pamiątka!! Normalnie mnie dziewczyna rozczuliła i wzruszyła. Muszę podkraść jej ten pomysł i zmontować takie albumy dla mojej i Czarka rodziny, zwłaszcza że teściom bardzo brakuje zdjęć Czarka z ostatnich lat. Jakoś nie przyszło nam wcześniej do głowy, żeby im jakieś podrzucić. Choć tyle mogę dla nich zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny. Jeśli zostawiasz komentarz - proszę, podpisz się. Chyba że lubisz być anonimowy :D