piątek, 11 maja 2012

Odświeżam bloga :)

Na długo zamilkłam. Aż mnie kilka osób pogoniło, że zaniedbuję bloga ;)
To nie tak, że nie mam ochoty pisać. Ale jakby sił brakowało. Sporo się dzieje, o wielu sprawach nie mogę pisać, bo dotyczą przyjaciół. A nie jest wesoło. Martwię się, że tak mało mogę pomóc, że tak naprawdę nie od nas zależy co będzie dalej. Staram się być blisko, wspierać, bo wierzę, że jak się człowiek zaprze, to ze wszystkim sobie poradzi. Trzeba tylko odwagi i czasu.

Spotkanie u Dawidów bardzo udane. Czyli jak zwykle :) Tylko nie wiedzieć czemu, zawsze na drugi dzień ledwo żyją, hihihi... A na brak treningu nie mogą narzekać ;) W każdym razie cieszę, się że już się nie rozklejam na wspomnienie o Czarku. Mówię o Nim jakby nadal był ze mną, tyle że gdzieś dalej a nie tuż obok jak to było przez całe nasze wspólne życie. Więc nie jest źle.

W szkole niektóre przedmioty już się kończą, więc zaczął się czas egzaminów. Mam pierwsze dwie oceny w indeksie. Piątkę z marketingu i piątkę z angielskiego :) A z tym marketingiem to w ogóle było śmiesznie. Tego dnia miałam urodziny. Na wszelki wypadek wzięłam cukierki i okazało się, że dobrze zrobiłam, bo oczywiście niektórzy wiedzieli. No i częstowałam sobie grupę spokojnie aż tu kobieta od marketingu zakrzyknęła, żeby mi 100 lat odśpiewali... Wszyscy wstali i gromko zaśpiewali :D Mało się pod ziemię nie zapadłam... Pewnie w innych salach słyszeli ten śpiew, hihihi. No a później jeszcze wyróżniła mój plan marketingowy, że najlepiej napisany i nadający się do rozwinięcia w biznes plan ;) Ale w sumie to taki był mój zamysł. W przyszłym semestrze będziemy właśnie robić taki biznes plan, więc chciałam to powiązać. A i myślę o założeniu biura rachunkowego, więc jak na razie wszystko gra i kwiczy ;)

Na dłuuugi weekend majowy pojechaliśmy na działkę. A że przejeżdżamy zawsze koło Czarka, to wdepnęłam do Niego z Ulą. Wyrzuciłam cięte kwiaty, postawiłam doniczkę z takimi fajnymi drobnymi, niebieskimi kwiatkami - nigdy nie pamiętam jak się nazywają. Teściowa to zawsze bierze się za mycie a wręcz szorowanie grobu. Ale ja przychodzę tam spontanicznie, bez przygotowania i dobrze mi z tym. Nic na siłę. Zapalę znicz, podleję co trzeba, zagadam do Czarka, powiem Mu - Trzymaj się Misiek i opiekuj się nami - i odchodzę.

Kupiliśmy parowar, jako że musimy w końcu zacząć zdrowiej się odżywiać. U taty wrzody wzięły i zniknęły, ale sprawa nerek nadal aktualna. Wizytę u nefrologa ma dopiero w październiku (!) ale do tego czasu musimy sami zaplanować co może a czego nie może jeść. Od przyszłego tygodnia będę więc się zaprzyjaźniać z parowarem, akurat na urodziny Uli coś wykombinuję :) Chyba na pierwszy ogień pójdzie jakaś ryba, brokuły i ziemniaki... Na czymś trzeba się uczyć, no nie? ;)

[edit]

Właśnie Ania zadzwoniła z sensacyjną wiadomością - nie stwierdzono komórek nowotworowych!! Hurrraaaaa!! Czeka ją oczywiście operacja, ale to już nie to samo... Można odetchnąć, a nawet upić się z radości!! :D Mówiłam, że będzie dobrze :D


3 komentarze:

  1. Poczekajmy jeszcze troszkę oki ? :)
    Mnie też się chce krzyczeć !! na całe gardło !!
    Obiecuje, że to zrobię i nawet nagram :D
    A co do picia , to tylko i wyłącznie z Tobą ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, też się cieszę, teraz już tylko będzie lepiej :) A po burzy zawsze wychodzi słońce....

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki :)
    Nie bardzo wiem co mam napisać ... Chyba ta burza nadal trwa , ale chmury się rozstąpiły troche :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny. Jeśli zostawiasz komentarz - proszę, podpisz się. Chyba że lubisz być anonimowy :D