Chodzi o to, że w pewnym momencie nie oglądałam już filmu o Dianie. Słuchałam dialogów, muzyki - ale odbiór był kompletnie inny. Wracały wspomnienia, smak, zapach... Złość, że stało się tak a nie inaczej. Piękny utwór Brela wzruszył, popłynęły mi łzy... Chciałam się rozszlochać, bo tak intensywnie poczułam brak Czarka...
Ne me quitte pas... Nie opuszczaj mnie...
Przez cały film przewijał się cytat z Rumi'ego, poety sufickiego:
Gdzieś pomiędzy dobrem a złem istnieje ogród.
I tam się spotkamy.
Nieistotne, co nam się w życiu przydarzy, ile nas spotka smutku, ile szczęścia. Gdzieś tam jest ów ogród, który na nas czeka, w którym znów będziemy razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny. Jeśli zostawiasz komentarz - proszę, podpisz się. Chyba że lubisz być anonimowy :D